Zamyślenia z kościelnej ławy
Sposobność - 17.11.2019r
Jak czytamy słowa Jezusa o świątyni, że ”Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony” to gdy sobie uświadomimy jak ogromna była świątynia w Jerozolimie (dzisiejsza „ściana płaczu” to tylko mały fragment jednej ze ścian tejże świątyni) to jasne jest że można niedowierzać. Generalnie słowa Jezusa się ziściły, bo nie mogło być inaczej. Powstanie żydowskie w 70 r. doprowadziło do tego że rzymianie zburzyli świątynię, a że nie ma w dziejach świata, a tym bardziej narodu wybranego zdarzeń które nie byłby ingerencją lub z przyzwolenia Boga, to znaczy był to kolejny znak dla nich i dla nas. Wszystko to po to, aby nam dziś, tu i teraz pokazać w jakich czasach żyjemy - ostatecznych. Uczniowie Jezusa myśląc o mesjaszu i mając na uwadze słowa Starego Testamentu nie zatrwożyli się tymi słowami, nie spanikowali, nie porzucili Jezusa aby być przy najbliższych i ostrzec, zgromadzić zapasy na te czasy ostateczne, bo - czekali na ten moment. Tylko spytali – jakie znaki będą? A my? Czy czekamy na ten moment? Oczywiście „brukowce” na podstawie „naukowych dowodów” mówią o kolejnych datach końca tego świata. Lecz tam się nie mówi co dalej i czego będzie to koniec. Trwożymy się gdy słyszymy o wojnach, trzęsieniach ziemi, pożarach, suszy, tajfunach, dziurze ozonowej, wypalaniu lasów amazońskich, plastikach w ocenie i wymieraniu gatunków. O tym się mówi i pisze. Mniej się pisze o zabijaniu nienarodzonych dzieci lub chrześcijan w imię wiary. W samej Europie były już zarazy wyniszczające znaczna liczbę ludzi (wprawdzie wieki temu), wojny światowe i czy to były już te znaki o których mówił Jezus? Co chce mi Bóg dziś powiedzieć, czy chce mnie wystraszyć czy pocieszyć, czy podpowiedzieć co będzie, czy raczej pokazać jak mam czynić. Dla mnie wśród zdań dzisiejszej Ewangelii jest jedno które jest najważniejsze - „Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa”. No powiem, mamy więc już te czasy, aby swoim życiem składać świadectwo. Gdzie, a no wszędzie i przy byle czym. Codziennie. Szczególnie w domu, w pracy, na urlopie, w czasie męskich spotkań (nie tylko MSJ – dla nie wtajemniczonych Mężczyzn Świętego Józefa) np. przy piwku. Po prostu wszędzie nie bać się być sobą, a to znaczy dzieckiem Boga. Nie być pod publikę, pod sytuację, pod zwierzchnika, pod kumpla. Mamy być czujni, a gdy trzeba to reagować. Jak – ano Jezus mówi, że „Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić.” Tak więc zaufajmy Panu, tak naprawdę zaufajmy, a wtedy - „Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie”. Żyjemy w takich czasach, tu u nas, że spowszedniało nam zło. Jest podawane na tacy w białych rękawiczkach (np. ostatnie doniesienia o tym co się stało w parku rozrywki Disneya w Paryżu, jak działa Netflix itd. – spojrzyjcie na stronę https://www.citizengo.org/). Mamy zło pokazywać rękami ubrudzonymi od pracy, wspierać dobro słowem, czynem i finansowo (o tym dziś pisze św. Paweł). Osobiście można też podejść do słów Jezusa wypowiedzianych względem naszego domu. Pieczołowicie budowany, zadbany, remontowany, inwestujemy w niego, a tu nic z niego nie pozostanie. A może to wskazówka, że dom to nie koniecznie tylko materia, ale przede wszystkim my. My nie podlegamy zburzeniu, a życiu wiecznemu. Czy z chwilą nastania tego dnia o które modlimy się rano i wieczorem („przyjdź królestwo Twoje”) będziemy słomą do spalenia czy też „dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego promieniach”, będzie głównie zależało od Boga, ale to nie znaczy, że dziś mamy być chorągiewką na wietrze i leniem, ale świadkami Boga. Składajmy świadectwo codziennym życiem.
Szczęść Boże
Krzysztof Wróblewski