Zamyślenia z kościelnej ławy
Pogubieni.
Dzisiejszy opis przypowieści z Ewangelii jest jak najbardziej współczesna. Wielokrotnie przecież nasze dorosłe dzieci dokonują wyborów które nie są po naszej myśli, a tym bardziej Bożej. Mieszkanie wspólne przed ślubem, szukanie wolności i swobody życia w różnych medytacjach, kariera a nie rodzina itd. Smuci to rodziców. Rodzice zarzucają sobie winę, że nie potrafili zadbać o wiarę, o wartości rodzinne. Niby jest wszystko w porządku, ale … Czy tylko mówienie że czasy się zmieniły jest usprawiedliwianiem dla nas, rodziców i dla tych dorosłych dzieci które wybrały drogę nie taką jaką Bóg od nich by oczekiwał? Zarówno my rodzice jak i te dorosłe dzieci które pobłądziły zachowują się jak Izraelici którzy zbudowali sobie cielca. Chcieli Boga urealnić, zrobić namacalnego, własnymi rękami stworzyć obraz Boga, tak jak Bóg nas. To rozgniewało Boga, odwrócenie wartości. Wejście w dorosłość wiąże się z samodzielnym podejmowaniem decyzji. Odejście od Boga, od rodziny nie tylko dotyczy tych rodzin gdzie się nie rozmawiało o wierze, o Bogu, o niedzielnych czytaniach, a dzieci nie widziały nas czytających Biblię, nie widziały jak się modlimy, nie tylko. Często rodziny głęboko wierzące, mówią z bólem że dzieci pobłądziły i nie mają na to wpływu, bo są już dorosłe. Daremne są wysiłki „nawracania”, wytykania palcem itd. Te dorosłe dziecko samo odpowiada za swoje zbawienie – i to mu należy przypominać. Może otrzyma łaskę nawrócenia. Łaska nawrócenia, jak czytamy dziś, nie „przyleciała na skrzydłach gołębicy”, ale była wynikiem czystej kalkulacji rzeczywistości upadku. Syn marnotrawny wpierw zobaczył kim on jest jako człowiek, a kim powinien być. Zobaczył swoje poniżenie do które sam doprowadził przez źle pojmowaną swoją wolność. Jego wolność doprowadziła do stanu pracy i życia jak niewolnik. Bardzo mi się to kojarzy do sposobu pracy nie tylko w korporacjach, do sposobu życia w biegu, bez zastanowienia dokąd zmierzamy. Dopiero zdefiniowanie kim się jest skutkowało myśleniem o zbawieniu.
Ks. J. Tischner powiedział „ Zanim cię zbawią, trzeba wiedzieć, kogo zbawić. Musisz być sobą, bo jeśli będziesz kimś innym, to akurat zbawią tego innego, a nie ciebie.” Ten syn marnotrawny w końcu zobaczył po ludzku, że jest kimś innym niż powinien być i to stało się impulsem do odszukania Boga, a łaska Boga skutkowała nawróceniem. Wrócił i mówił o grzechu przeciw Bogu (najpierw) i ojcu. Ta kolejność też mówi o poukładaniu życia wg zasadniczych wartości i ich właściwej kolejności. Najpierw Bóg. Wierzę, że nie ma przypadków w życiu. Nasz sprzeciw wobec Boga jest tolerowany miłosierdziem, ale Bóg szuka drogi abyśmy wrócili, abyśmy nie poszli w niwecz, bo my jesteśmy Jego dziećmi. Z każdego nawróconego grzesznika Bóg się o wiele więcej cieszy, niż z tych co są Mu wiernymi na co dzień. Ci wierni na co dzień są szczęśliwi cały czas, bo nie zagubili siebie, będąc tym kim Bóg od nich oczekuje. Jak widzimy z postawy syna który był cały czas z ojcem, on też nie był sobą, też się pogubił i doszedł do zazdrości. Myślał że jest kimś lepszym. Uwierzył w pozory, w swój obraz wierności, lojalności i oczekiwał nagrody za to. Tymczasem nie mamy jej oczekiwać. Obaj synowie byli pogubieni. Człowiek który się odnalazł, to znaczy że wrócił na ścieżkę życia jaką Bóg mu wyznaczył, wie że nie żyje ku chwale doczesnej, ale wiecznej i już nie zakrząta sobie głowy pochwałami, porównaniami, ale z pokorą patrzy aby nie zgubić ścieżki, Bożej ścieżki swojego życia. Tego Wam życzę.
Szczęść Boże
Krzysztof Wróblewski